"I była miłość w Auschwitz.."
Prolog
Co popycha dwoje ludzi w swoim kierunku? Jaka siła sprawia, że łączą się w pary, toną w swoich objęciach, chodź pomiędzy nimi jest głęboki, nieprzebyty ocean, a nad nimi szaleje dziejowy sztorm? Mechanizm działania urządzenia zwanego "zakochaniem" pozostanie dla człowieka zagadką, tym trudniejszą do rozwikłania, że do urządzenia tego, nie ma nigdy żadnej instrukcji, ani nawet schematu działania. Czasami wystarczy moment, krótkie spojrzenie w oczy, z pozoru nic nie znaczący ruch dłonią i dwa, proste słowa "na prawo"- by ocalić życie i.. serce. "Bo jak śmierć potężna jest miłość"- to zdanie może najlepiej odpowiada na pytanie "dlaczego". Dlaczego w czasach, kiedy świat podzielił się według kryteriów rasowych, narodowościowych, dwoje ludzi zdecydowało się podzielić wspólny los- najpewniej śmierć- w imię miłości. Poniższa, oparta na faktach autentycznych historia*, nie opowiada o dwójce kochających się ludzi. Jest to opowieść o odwadze, wojnie, Holokauście i dwojgu kochających się ludzi, których miłość sięgała ponad kominy obozowego krematorium.
Rozdział I
"A w maju kwitły bzy.."
Jedno miejsce, tysiące ludzkich krzyków unoszących się do nieba, bo może Bóg wcześniej nie słyszał.. Dym ciemny jak sadza, bo może nie widział.. Bóg już dawno opuścił to miejsce.. Piekło na ziemi, kawałek polskiej ziemi, w najgłębszych czeluściach piekła. Auschwitz. Praca czyni wolnym, lecz wolność to stan (u)lotny. A dookoła życie toczyło się swym naturalnym rytmem. Pobliski las malował się na horyzoncie zieloną smugą, łąki przybrały postać podniebnej tęczy,a bociany na dobre zadomowiły się na okolicznych polach. Był maj i właśnie kwitły bzy..
Na rampę właśnie przyjechał pociąg. Kilkanaście bydlęcych wagonów, niesionych sennym ruchem metalowych kół, powoli wtoczyło się na stacje. Porozstawiani dookoła SS-mani w asyście kilkunastu więźniów w pasiakach, czekało na "nową dostawę" Gdy maszyna wydała charakterystyczny, przeszywający gwizd, wagony otworzyły się a stłoczona ciasno masa ludzka, wylała się morzem na zewnątrz. Ci, którzy mieli trudności z pokonaniem dwumetrowego spadu, przy pomocy kilku celnych ciosów, szybciej schodzili.. albo spadali na dół. W ciągu kilku minut, wszyscy: martwi lub żywi, znaleźli się na rampie. Panował nieopisany chaos: matka szukała kilkunastoletniego syna, mała, blond włosa dziewczynka wołała rodziców. Jakaś bogata, francuska żydówka oferowała więźniowi w pasiaku złoty zegarek, za szklankę wody. W tejże chwili scenę zauważył strażnik, który nie wahając się, wymierzył więźniowi silny cios między żebra, a kobietę wpędził do szeregu. Całą scenę obserwowała z boku kilkunastoletnia, piękna dziewczyna. Nie wyglądała na więcej niż 19 lat, miała długie, ciemne włosy, oliwkową cerę i orzechowe oczy. Była ubrana w skromną lecz elegancką, bawełnianą sukienkę, a na jej ramieniu spoczywał gruby warkocz. Bystrym spojrzeniem badała otoczenie, sprawiała wrażenie, jakby nie szokowała jej sytuacja w której się znalazła. Obojętnym spojrzeniem obrzuciła baraki, ogrodzenie pod napięciem i ludzi dookoła. Nikogo nie szukała, więc chyba nikogo nie miała, nikogo nie wołała, więc nie oczekiwała odpowiedzi. W chwile po incydencie z Żydówką, padła komenda:" Kobiety na jedną, mężczyźni na drugą stronę. Schnell!" Ze wszystkich stron naraz dały się słyszeć lament, płacz i zawodzenie: mężowie żegnali się z żonami, matki ściskały swoich synów, być może po raz ostatni.. Teraz następowała właściwa selekcja: zdrowo, dobrze wyglądających mężczyzn i kobiety, wysyłano na prawo, starców i matki z małymi dziećmi na lewo. Prawa strona oznaczała życie, lewa- komorę gazową.
Wysoki, przystojny SS-man, którego twarz nie wyrażała absolutnie żadnych emocji, leniwym ruchem dłoni, decydował o ludzkim "być" albo "nie być" Lewo.Lewo.Prawo.Lewo. Ruch ręki niczym mordercza wyliczanka, jednych posyłał na stronę życia, drugich wprost w objęcia śmierci. Ów SS-man był wszystkim więźniom dobrze znany. Złą sławę zawdzięczał upodobaniu do osobistych egzekucji na więźniach. Jeden, szybki strzał, dźwięk ciała bezwładnie upadającego nie ziemię i już następna ofiara wypowiadała ostatnie słowa modlitwy.. Gerhard Palitzch- na sam dźwięk tego imienia i nazwiska, więźniom ręce składały się do modlitwy. Również Katja, piękna dziewczyna o obojętnym spojrzeniu, wkrótce stanęła twarzą w twarz ze "śmiercią w mundurze" Wiosenny wietrzyk delikatnie rozwiewał kosmyki jej włosów, mimo kilku dni spędzonych w bydlęcym wagonie, bez wody, jedzenia a nawet tlenu, zachowała świeżość urody. Stanęła wyprostowana, w jej oczach pojawił się tajemniczy błysk. SS-man zdawał się być znudzony całym procederem, omiatał twarze swych ofiar powierzchownym spojrzeniem, jednakże na Katji jego wzrok zatrzymał się nieco dłużej.. Ona również ożywiła się nieco, kiedy poczuła na sobie przeszywające spojrzenie jego szarych oczu. Uniósł powoli dłoń, jakby chcąc przedłużyć chwilę i nie wahając się, wskazał prawą stronę. Katja wylosowała życie, bzy wciąż kwitły, rozkwitało także coś więcej..
Wysoki, przystojny SS-man, którego twarz nie wyrażała absolutnie żadnych emocji, leniwym ruchem dłoni, decydował o ludzkim "być" albo "nie być" Lewo.Lewo.Prawo.Lewo. Ruch ręki niczym mordercza wyliczanka, jednych posyłał na stronę życia, drugich wprost w objęcia śmierci. Ów SS-man był wszystkim więźniom dobrze znany. Złą sławę zawdzięczał upodobaniu do osobistych egzekucji na więźniach. Jeden, szybki strzał, dźwięk ciała bezwładnie upadającego nie ziemię i już następna ofiara wypowiadała ostatnie słowa modlitwy.. Gerhard Palitzch- na sam dźwięk tego imienia i nazwiska, więźniom ręce składały się do modlitwy. Również Katja, piękna dziewczyna o obojętnym spojrzeniu, wkrótce stanęła twarzą w twarz ze "śmiercią w mundurze" Wiosenny wietrzyk delikatnie rozwiewał kosmyki jej włosów, mimo kilku dni spędzonych w bydlęcym wagonie, bez wody, jedzenia a nawet tlenu, zachowała świeżość urody. Stanęła wyprostowana, w jej oczach pojawił się tajemniczy błysk. SS-man zdawał się być znudzony całym procederem, omiatał twarze swych ofiar powierzchownym spojrzeniem, jednakże na Katji jego wzrok zatrzymał się nieco dłużej.. Ona również ożywiła się nieco, kiedy poczuła na sobie przeszywające spojrzenie jego szarych oczu. Uniósł powoli dłoń, jakby chcąc przedłużyć chwilę i nie wahając się, wskazał prawą stronę. Katja wylosowała życie, bzy wciąż kwitły, rozkwitało także coś więcej..
~
* Zamieszczone zdjęcie nie jest zdjęciem Katji Singer(realnej postaci, bohaterki tej historii) lecz Heleny Citronovej, również Żydówki, bohaterki innej miłosnej historii rozgrywającej się podczas wojny w Auschwitz. Historia jest oparta na faktach z przeszłości, nie jest całkowitym odwzorowaniem tej historii.
O, takie coś mogę czytać ^_^
OdpowiedzUsuńchyba-oczytany.blogspot.com
Świetne. Dopatrzyłam się kilku błędów, ale nie są bardzo istotne. Uwielbiam takie klimaty i mam nadzieję, że nie zastopujesz z pisaniem. Będę wpadać na bieżąco :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do mnie: http://siewca-smierci.blogspot.com
Mam jeszcze spore braki, ale dzięki za miłe słowa :)
UsuńJuż wchodzę na twojego :)